czwartek, 3 grudnia 2015

Papierowa lampa D.I.Y- tutorial

Witam Was serdecznie :)

Dziś długo zapowiadany post, którego głównym bohaterem jest papierowy  klosz lampy sufitowej.
Rzeczony klosz był stary i potargany, ja natomiast postanowiłam wypróbować na nim patent lampy z papierowymi "piórami", jakimi zachwycałam się niejednokrotnie na portalach takich kak instagram czy pinterest.

Oto tutorial opatrzony dokładnymi zdjęciami krok po kroku:

Do wykonania lampy potrzebujemy:


 


W mojej lekko potarganej lampie problem stanowiło dno lampy, natomiast postanowiłam zakleić je papierem, za pomocą kleju naniosłam wycięte liście.



Otrzymałam taki oto efekt, myślałam by pokryć lampę wiszącymi płatkami papieru, przy płaskiej powierzchni byłoby to jednak zdecydowanie trudniejsze i obawiałam się że będzie zabierać większą część światła niż rozwiązanie którego użyłam.


Gdy dno było gotowe zabrałam się za oklejanie lampy w około, najpierw klejem, jednak powierzchnia pomimo przetarcia suchą szmatką z kurzu była zbyt brudna, przez co klej się nie trzymał, zdecydowałam się więc na taśmę klejącą dwustronną.
Wycinałam sobie zapas pasków, i przyklejałam na płatki papieru, by później je tylko naklejać.



I tak warstwa po warstwie :)



Tu również, o gęstości i odległościach miedzy płatkami papieru decydujecie sami, 
możecie zrobić je większe i tym samym mniej, bądź drobniejsze i krótsze za to bardzo gęsto.
To wasza "radosna twórczość" 






Przy projektach tego typu, zazwyczaj trzeba nieco nabałaganić, ale co tam :)
  


Przyznam szczerze że, zawieszenie na chwiejącej się drabinie w tak wysokim pomieszczenie, nie należało do najłatwiejszych, jednak udało się.

Oto efekt końcowy:


 Przepraszam za jakość zdjęć, te niestety są wykonane telefonem ;/


Oto efekt po "iluminacji"
Jak Wam się podoba?




Mam nadzieję, że moje wykonanie lampy Wam się podobało, czekam na komentarze i opinie, być może macie podobne patenty, chętnie dowiem się czegoś nowego :)

Pozdrawiam serdecznie :*

(to ja z przed roku :P )



czwartek, 24 września 2015

Metamorfoza wnętrza- Mieszkanie słoika, czyli mój wrocławski zakątek.

Witam serdecznie
 Po ponad rocznej przerwie w blogowaniu, od kilku miesięcy myślałam o powrocie jednak dopiero dziś zebrałam się i stworzyłam dla Was pierwszy z kilku zapowiadanych postów.
Miłym zaskoczeniem jest dla mnie to, iż pomimo nie zamieszczania niczego nowego poczytność bloga nie spadała, a dziewczyny zaglądały i dopytywały o szczegóły moich tutoriali, to bardzo miłe i bardzo motywujące, tym bardziej że materiałów zaległych jest mnóstwo o czym niebawem się przekonacie.


Post który dziś publikuję nie ma na celu, chwaleniem się (bo czym tu się chwalić tak na zdrowy rozum), ale uzmysłowieniem jak prosto można dostosować mieszkanie wynajmowane do swoich potrzeb, by czuć że wracamy do domu, a nie do hotelu.
 Dla mnie to zawsze była i jest bardzo istotna kwestia, bo wnętrza w których przebywam maja na mnie wpływ, a takie w którym mieszka ma być dostosowane do moich potrzeb i oczekiwań.
Najważniejsze by w jakimś stopniu nas odzwierciedlało, wtedy potrafimy się w nim zrelaksować, jak również efektywnie spędzać czas wolny.


Mieszkanie, a raczej pokój który wynajęłam we Wrocławiu był ostatnim które oglądałam, ale zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.
Piękna choć zaniedbana kamienica, z dużymi oknami, piękną klatką schodową z rzeźbionymi poręczami i kaflami w czarno-białą szachownicę, zachwycające!
Mieszkania oczywiście duże (ponad 100m2), rozkładowe i wysokie, co zdecydowanie ułatwia współdzielenie mieszkania z innymi osobami.

Mój pokój był średnio zaaranżowany, wiec niewiele się zastanawiając miałam na niego gotowy pomysł, wykonanie zajęło jedno popołudnie.
Oczywiście we wnętrzu nie zabrakło rzeczy które własnoręcznie tworzyłam, a instrukcje do ich stworzenia niebawem pojawią się na blogu.
Zapraszam do oglądania zdjęć, i liczę na wyrozumiałość ponieważ jakoś ciężko mi było fotografować wnętrza,a nie jak dotąd instrukcje D.I.Y :P



Istotnym w tym wnętrzu jest to, że metraż pozwolił mi je podzielić na 2 strefy tzn. dzienną i sypialnianą. 
To bardzo ważne w urządzaniu np. niewielkich mieszkań ponieważ spędzając swój wolny czas, siedząc na łóżku w którym śpimy, jedząc w nim itd odnosi się wrażenie że nic innego się nie dzieje jak tylko leżenie w nim, wciąż to samo miejsce, nie ważne czy dzień, czy noc. Moje zdanie jest takie że powinno być to w miarę możliwości podzielone, a jeżeli nie mamy takiej szansy warto pomyśleć chociażby o biurku czy stole przy którym będziemy mogli usiąść i popracować czy posiedzieć przy komputerze.


W oknach niestety nie było rolet, ani zasłon więc zmuszona sąsiedztwem z naprzeciwka, zakupiłam białe rolety w ikei, 
Są one papierowe (nieco grubsze) przypominają trochę szpitalne fartuchy, jednak zawieszone w tak dużych oknach ładnie rozpraszały światło, a dodatkowo chroniły od ciekawskich oczu.
 W oknach zawisły również firany z ikei przy tak wysokim pomieszczenie mając ponad 2,5 metra długości starczyły akurat by lekko położyć je na parapecie.


Fotel który jest częścią kompletu wypoczynkowego oryginalnie w kolorze żółtym został przykryty starym elementem wystroju witryny sklepowej, materiał jest bardzo wytrzymały a paski nadały mu niepowtarzalny wygląd. Na fotelu odpoczywa mój królik który podarowała mi niegdyś moja siostra Kasia- szyjuszyju.blogspot.com, a który wędruje ze mną podczas moich przeprowadzek.



Zdjęcia autorstwa mojego uzdolnionego znajomego.


Miejsce do pracy to stary stół kuchenny na którym położyłam koronkowy obrus w babcinym stylu, do tego lampka z Ikei przybornik na długopisy.


Ramki w większości pochodzą z Ikei, rzeźbiona czarna oraz lusterka ( którego rama jest plastikowa) pochodzą z empiku, często tam zaglądam ponieważ wyposażenie wnętrz jest wyprzedawane w świetnych cenach. 
Ja swoje rzeczy kupiłam z 90% obniżki, ramki, świeczniki oraz wazon w czarno-białych kolorach idealnie wpasowały się w mój gust a ceny w portfel :)



Przeglądarka Ikea "odgrodziła" nieco strefę dzienną od sypialnianej, białe koszule ładnie odbijają światło, podbijając tym samym dziewczyński styl pokoju.




Toaletka którą tu widzicie to mebel który stanowił wyposażenie uwaga! - przedpokoju,
Gdy tylko ją zobaczyłam miałam wizję wspólnego szczęścia ;), 
Okazało się że, nie pełni żadnej funkcji więc zatargałam ją do swojego pokoju, wyszorowałam i zagospodarowałam jak moją wymarzoną toaletkę.
Później okazało się że łączy się z nią ciekawa historia ponieważ niedługo po wojnie w mieszkaniu miał miejsce pożar i właśnie toaletka( oraz szafa i szafka nocna) z ówczesnej sypialnie przetrwały jako jedyne meble, a ich faktura zmieniła się z gładkiej na nieco popękaną poprzez stopiony na niej lakier. Chciałam ją odrestaurować ale niestety zabrakło mi czasu i narzędzi.


Kolejnym elementem który pokochałam od pierwszego wejrzenia był ten o to piec kaflowy, na moje szczęście nie musiałam w nim grzać węglem, a tylko włączać przycisk bo był sterowany elektrycznie, dawał dużo ciepła no i jaki efekt wizualny.


Łóżko do spania postawione blisko kaflowego pieca, przykryte zostało narzutą indyjską ze świetnej bawełny (znaleziona w lumpeksie). Zagłówek łóżka stanowił obraz córki właściciela, który był tak straszny, a może inaczej  nie wpasował się w mój gust, więc wymyśliłam sobie że zakryje go białym prześcieradłem oraz przyczepie gumki, które będą podtrzymywać moje pamiątki coś w rodzaju idea board.Niestety technicznie nie było to takie proste i nie dokończyłam dzieła, co tu dużo mówić, prowizorki są wieczne :D

Na suficie widać nieco lampy którą sama robiłam, a o której będzie następny post z cyklu d.i.y 


Kolejne zdjęcie autorstwa uzdolnionego znajomego- Dziękuję Piotr :)


Zawsze wychodziłam z założenia, że wnętrza nie stanowią tylko meble a jego klimat robią dodatki, nasze własne ulubione i potrzebne nam rzeczy.
Na bocznej części szafy zawiesiłam niezbędniki których zazwyczaj szukamy wychodząc z domu, takie jak klucze czy torba na zakupy (tu moja ulubiona z lodziarni, której wyroby ubóstwiam)

Kilka książek, organizery na dokumenty, świeczniki i proszę, jakoś tak bardziej sielsko



Jak widać urządzanie wnętrz nie musi kosztować fortuny, a wynajęte nie musi być nijakie. 
W moim przypadku zakupy w ikei, empik-u oraz lumpeksie nie przekroczyły 300 zł. 
Jeżeli chodzi o podsumowanie prac to było to: przestawienie mebli,przywieszenie rolet i firan, przybicie ramek, ułożenie akcesoriów.
 Dodatkowo zrobiłam lampę sufitową, zakryłam stary obraz, okleiłam jedną z szafek nocnych ( niewiele jej tu widać)
Wydaje się to tak niewiele, a osiągnęłam taki efekt, jaki chciałam. 
W mieszkaniu mogłam odpocząć, popracować oraz przyjmować bez wstydu gości.
Zachęcam Was do takich "małych" metamorfoz, warto rozejrzeć się i wykorzystać potencjał tego co już mamy, niekoniecznie kupując nowe meble i dodatki.


Udało mi się znaleźć zdjęcia przed metamorfozą, uwielbiam takie porównania więc zamieszczam:

1,2 Before
2,3 After :)


Bardzo dziękuję za poświęcony czas, liczę na to że będziecie czytać również następne posty, jestem ciekawa waszych komentarzy i spostrzeżeń w temacie wynajmu mieszkań, z przyjemnością wszystkie przeczytam. 
Pozdrawiam z lusterka...
:*